Strona:PL Stanisław Brzozowski - Pamiętnik.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

aby uczeń sam z siebie zdradzał jakiekolwiek upodobania osobiste, spontaniczne, do jakiegokolwiek bądź z przedmiotów wykładanych. Jest tu rzeczą ustaloną że Sofokles, Homer, Plato, ale nawet Пушкинъ Лермонтовъ są tylko lekcyą, czemś, co jest zadawane i napotyka raczej opór i lenistwo. Jako ew. przedmioty zajęcia, nie wchodzą te rzeczy w rachubę – a w każdym razie zasadą pedagogiczną jest, że z natury są one nie zajmujące, nie zdolne pociągać. Nic nie może być bardziej demoralizującego, niż ten rys. Żadne wysiłki rusyfikatorskie w Królestwie, a ogólnego sykofantyzmu w całem państwie nie przynoszą tyle krzywdy, ile ta apatya. Naturalnie jest ona związana z systemem i nie mam zamiaru tego kwestyonować, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że groźnymi są nie jaskrawe i w gruncie rzeczy rzadkie fakty skandalicznej opresyi, która systemem panującym staje się tylko w razach wyjątkowych, jak w gimnazjum lubelskiem Siengalewicza (nie powinien on być zapomniany i powinien zostać w historyi), ile raczej ta urzędowa nuda, która zwolna zatruwa umysły, przyzwyczajając je do tego przekonania, że własna działalność myślowa jest czemś nienormalnem, »nawet nie wymaganem«. – Pamiętam, jak naiwnie zdziwił się mój kolega Nikołajew, że ktoś może zajmować się poważnie, osobiście kwestyami logiki. »W gruncie rzeczy wszelka wiedza jest indukcyjna« mówiłem, wtedy darwinista, »jeżeli człowiek jest wynikiem ewolucyi –