dłoń! Moje nazwisko brzmi Schultz — wymienił swój pseudonim — skromny przemysłowiec ze Lwowa.
— A ta przystojna lady? — zagadnął znów po swojemu mister Hopkins — to pańska córka?
— Nie! — zaprzeczył Wazgird, nieco zły, aż go posądzają o wiek poważny i ojcostwo. — Moja siostrzenica... A właściwie bratanica... Miss Mary Schultz...
Hopknis zastanawiał się nad czemś.
— Lwów? — powtórzył. — To leży gdzieś w Turcji!
— W Polsce tylko! — odrzekł Wazgird ubawiony przy słowiową nieznajomością geografji Amerykanów.
W tejże prawie chwili podeszły do nich i panie, które dotychczas pozostawały nieco na uboczu.
Starsza, która widocznie pochwyciła zdaleka „mądre“ zapytanie Hopkinsa, ze śmiechem jęła tłómaczyć.
— Ależ Lwów jest w Polsce! Przecież mamy w fabryce nawet jednego inżyniera ze Lwowa! Polacy to wogóle bardzo mili ludzie, wszak i państwa Polacy? Tylko, o ile dosłyszałam, mają jakieś zupełnie inne nazwisko? Schultz, prawda? Bo ci nasi, w Ameryce, to tak się nazywają, że wymówić nie sposób! Kszy... ski... przedrzeźniła.
Tymczasem, mister Hopkins daszedł do przekonania, że należy uzupełnić prezentację... Rzekł, wskazując na młodszą, szczupłą blondynkę.
— It is my wife! Oto moja żona. Maud Hopkins. A ta pani — dodał, zwracając się w stronę starszej damy, — matka żony. Teściowa. Mistress Jane Carlson! Też z Bufallo. Koncern wyrobów żelaznych.
Ponieważ jednak te wszystkie szczegóły mówiły niewiele, począł bliżej wyjaśniać
— Moja teściowa jest już oddawna wdową i nudzi się w Ameryce. My również. Bo ja poświęcam się więcej sportowi, niźli przemysłowi. Mistress Carlsone też na brak dolarów skarżyć się nie może. Wybraliśmy się więc w małą podróż po Europie.
Umalowana i ubrylantowana dama szybko przerwała:
— Kręcimy się już pół roku! Wciąż między Paryżem, Dauville, Victy, Cannes, Niszą i Monte Carlo... Ale, wreszcie zmęczył nas ten ruch! Tu przyjechaliśmy wypocząć, bo do Ameryki nam się nie spieszy.
Hopkins parsknął głośnym śmiechem.
Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/84
Wygląd
Ta strona została skorygowana.