Przejdź do zawartości

Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zaciekawia panią, jakie są nasze względem niej zamiary? Chętnie odpowiem i właśnie po to do pani tu przybyłem! Otóż, choć znaleźliśmy się w posiadaniu dokumentów, pozostają nam, tak samo, jak swego czasu Wazgirdowi dwie drogi...
— Mianowicie?
— Albo usunąć panią całkowicie — wykonał jakiś nieokreślony ruch ręką — albo dojść z nią do porozumienia!
— Wątpię, czy możliwe jest jakiekolwiek pomiędzy nami porozumienie!
Hopkins popatrzył bystro na Marysieńkę.
— A ja radziłbym — odparł — wznieść się nieco ponad zwykły poziom i potraktować wszystko, po amerykańsku, z punktu widzenia bussinnes‘u... Tembardziej, że upór nie wyjdzie pani na pożytek!
— Słucham! — odparła, opanowywując się z trudem a pragnąc się przekonać, do czego Hopkins zmierza.
Tamten, nie spuszczając wzroku z Marysieńki, tłomaczył!
— Powtarzam, nie pozostaje nam nic innego, jak, albo panią „usunąć“, albo z nią się ułożyć... Dość jednak, mam już trupów i krwi a nie pragnę jej krzywdy. O ile więc, przyjmie pani nasze warunki, włos z jej głowy nie spadnie!
— Jakie? — chciała poznać zamiary Hopkinsa do końca.
Uczynił pauzę, poczem twardo wyrzekł:
— Podpisze nam pani plenipotencję, że mamy prawo działać w jej imieniu!
— Tylko tyle...
— Skinął głową.
— Że mamy prawo działać w jej imieniu — raz jeszcze podkreślił — i że zgóry akceptuje pani wszelkie nasze zarządzenia w jej sprawach majątkowych. Tekst deklaracji posiadam zgóry ułożony! Za tę cenę, nie tylko gwarantuję pani całkowite bezpieczeństwo, ale jednocześnie gotów jestem pani zaofiarować pewną okrągłą sumkę, która pozwoli wieść beztroskie nadal życie w kraju, lub zagranią...
— No... no...
— Oczywiście zostanie tu pani przez pewien czas uwięziona, to jest chciałem powiedzieć, pod naszą troskliwą opieką, dopóki nie powrócę z Polski. Bo muszę