Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tu gdy widok tych Borów przed okiem się kréśli,
I w spokojnéj zadumie myśl wypływa z myśli:
Kościołek świętéj Anny z swymi nagrobkami,
I Nowy-Targ w dolinie z Dunajca wodami
Czerwieniejąc od blasku słońca na zachodzie,
Dodaje swych piękności prześlicznéj przyrodzie;
A śnieżne szczyty Tatrów przybrały rumieńce,
Jak przed obliczem dziewic spłonieni młodzieńce....
Więc zatrzymując kroki, rad spoglądam tkliwy,
Na światło konające, na ogniste dziwy;
Które mnie rozrzewnieniem nabożném przejmują,
I urok niepojęty czarów swoich snują....
A Krauszów, Pyszówka, Łazek, Klikoszowa,
Morawczyna, Odrowąż w pomroku się chowa....
I noc spada na ziemię — ledwie w oddaleniu
Widać chmury po zgasłym na niebie promieniu,
Muśnięte szkarłatnemi po brzegach, barwami,
Rozchodzące się lekko długiemi smugami. —
Chwila bieży za chwilą smutna i ponura,
Jak mogiły smętarza i cała natura;
Zdaje mi się że ciała w ziemi oddéchają,
I swe ciche oddechy z mém tchnieniem mieszają,
Więc my na „Anioł pański” ugiąwszy kolana,
Przenocujem na brogu, lub pod kopą siana. —