Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Składał pełne radości niebu dziękczynienia,
„Że uszedł od nieszczęścia, wstydu i cierpienia!
„Lecz trupy najezdników długi czas leżały,
„Aż wilki ich zwietrzywszy, zgniłych ogryzały!...
„I odtąd ta dolina przybrała nazwisko,
„Od mnóstwa pozostałych kości: Kościelisko.” —
Wychodząc z tych ustroni, postępujmy daléj,
Gdzie coraz jeszcze piękniéj, wymowniéj spanialéj!
Potém skały tak blisko zwieszone do siebie,
Że ledwie ujrzysz trochę lazuru na niebie;
A piersi mają nagie — a niższe ich ciała,
Gęstwina ciemnych świérków starannie zasłała. —
Daléj góra nachyla się swoim ciężarem
Przy drodze wijącéj się nad głębokim jarem,
Sroży się swoim wzrostem jak wysoką wieżą,
A przy niéj wielkie rypy, rozrzucone leżą;
Świadczą jak z łona burzy niewstrzymane Stryły,
Bijąc w głowę téj góry, czoło jéj rozbiły!...
Przewodnik nam powiada: „że laty dawnemi,
„Szli tędy dwaj zbójniki z piéniądzmi znacznemi;
„Każdy miał pełną torbę — stąpając z trudnością —
„Lecz miotani obawą i niespokojnością:
„Ażeby ich nie dotknął w ucieczce los srogi,
„Bo mieli do swych siedzib jeszcze kawał drogi:
„Spotkawszy gazdę — chcieli jego uszczęśliwić,
„Lecz gazda ich nie znając — począł się im dziwić;
„Nie chcę skarbów, powiedział, mniebyście wydali,
„I odszedł a uważał... zbójniki szli daléj,
„Aż wielkie skarby swoje ukryli w jaskini,
„I odeszli jakgdyby od zamkniętéj skrzyni;
„A gazda się powrócił by wziąść zdobycz miłą,
„Lecz jaskini i złota już więcéj nie było!” —