Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wijąc się po pod skałę, gościowi zagraża —
Ale nigdzie wywrotem zdradnie nie przeraża!...
Ormak nagi, wysoki — podpiera niebiosy,
Na głowie tylko lasek ma jak gdyby włosy;
A zniżając się daléj pokryty lasami,
Stanowi niespodzianie swojemi piersiami
Granice dwóch narodów i krajów nie małych,
Hojnością przyrodzenia wzajemnie spaniałych!
Przewodnik zaś zapewnia: „że z téj dumnéj skały
„Wyłaził z długą szyją smok brzydki, nie mały,
„Dawał się okulbaczyć i jeździć na sobie;
„Więc jeździł na nim German w swéj czarnéj ozdobie,
„Z kapeluszem płaskatym z sprzączkami na nogach,
„W pończochach równie czarnych przy śrebrnych ostrogach;
„Ale gdy jeden z Baców zabił pod nim gada,
„Jeździec jak przepadł w świecie — tak dotąd przepada!”
Tu myśl stawia przed oczy przeszłości koleje,
O których zapewniają podania i dzieje:
„Gdy panował w Krakowie Bolesław Wstydliwy,
„Chmura krymskich tatarów wpadła w nasze niwy;
„I rozpuściwszy swoje szerokie zagony,
„Zalała swą powodzią wszystkie kraju strony!
„A Nogaj z Celebugą wszędzie przewodniczył,
„I palił i zabijał, rabował i liczył;
„Nie szanując ni wiary, ni płci, ni świętości,
„Działał w swoim przechodzie ciężkie okropności!
„Górale przestrzeżeni — uszli tu bezpiecznie,
„A Tatary chcąc dostać górali koniecznie:
„Wpadli na tę dolinę — lecz niespodziewanie
„Spotkało ich z zasadzki mściwe przywitanie:
„Kamienie jakby gradem lecąc z każdéj strony,
„Wygniotły najezdników!... a lud ocalony,