Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ty urokiem poezyi przychodnia zachwycasz,
Ty wdzięki malownemi bosko się poszczyczasz!
Ty życiem granitowem oddechasz wymownie,
Z duszą natury ludzkiéj duch łącząc cudownie
Siłę, trwałość, potęgę mając w sobie razem,
Wiecznym się w myśli naszéj wyciskasz obrazem!
Jakby przez kuszącego szatana wzniesieni
Na wierzchołek Łomnicy — widzimy zdumieni
Cała krainę Spiża tak zwaną od grodu
Stojącego na górze, jakby wśród ogrodu;
Gdzie mieszkali Zapolije, a potem Turzowie,
Waleczni, bogobojni zamożni panowie;
Byli — to niesplamieni życiem swem Polacy,
A po ich wygaśnieniu dostali go Csacy.
Widać miasto Lubownię ze zamkiem na górze,
O który rozbijają się niekiedy burze;
Położony na skale, od wieków warowny,
Pięknością i dziejami swojemi wymowny;
A strzelnice i baszty nieraz odpierały
Zastępy nieprzyjaciół, co go otaczały.
Pan Mateusz z Trenczyna tak go obwarował,
Że król Karol długi czas do niego szturmował;
A po niém tłum Husytów załogę wypłoszył,
A potem Giskranajec ten zamek spustoszył!
Tu Władyław Jagiełło mile się uśmiechał
Gdy z Cesarzem Zygmuntem umyślnie się zjechał,
Bo Niemcy wybierali się ze swéj krainy
Na odebranie Turkom świętéj Palestyny;
Więc potrzebując wiele na ten cel pieniędzy
Ażeby nie doznali i braku i nędzy;