Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Babunia wstała, ujęła Heidi za rękę i miała już iść, gdy nagle obróciła się, pytając z niepokojem:
— A cóż zrobimy z Klarą? Tak daleko nie zajdzie chyba?
Dziadek wziął zaraz bez słowa na ręce swą wychowankę i jął kroczyć za babunią. Pochód zamykał pan Sesemann i tak zstępowali z góry.
Heidi podskakiwała co chwila z radości, a babunia wypytywała troskliwie o babkę, co robi i jak żyje, w zimie zwłaszcza, podczas mrozów.
Heidi zdawała szczegółowo sprawę, jak z wszystkiego. Zimą siedzi babka w swym kątku i drży z zimna. Wiedziała też, co jada, a czego jej brak.
Aż do samej chaty słuchała babunia z wielką uwagą.
Brygida rozwieszała właśnie na słońcu drugą koszulę Pietrka, by się mógł przebrać. Ujrzawszy korowód, wpadła do izby, wołając:
— Wszyscy odchodzą właśnie. Całe towarzystwo, Halny Dziadek niesie chorą.
— Ach! Więc się stało! — wykrzyknęła babka boleśnie. — Zabierają mi Heidi, wszakże widziałaś? Pragnę, by mi chociaż podała na pożegnanie rękę. Chciałabym głos jej bodaj posłyszeć!
W tej chwili otwarto porywczo drzwi, wbiegła Heidi, skoczyła do kącika, gdzie siedziała babka i objęła ją, wołając:
— Babko! Babko! Moje łóżko przybędzie tu za dwa dni z Frankfurtu, razem z trzema poduszkami i ciepłą kołdrą! Tak powiedziała babunia.
Wyrzuciła szybko te słowa, pewna wielkiej radości staruszki. Ale babka uśmiechnęła się jakoś smutnie i rzekła:
— Dobrą jest bardzo ta babunia i powinnabym się cieszyć, że cię zabiera. Ale ja tego nie przeżyję.
— Co? Co? Któż to powiedział dobrej, starej babce? — spytał łagodny głos babuni, która weszła i ujęła dłoń staruszki.