Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cię samą? Chcę tylko spojrzeć na kwiatki? Ale czekaj... — Heidi powzięła myśl.
Zerwała rosnącą w pobliżu kępkę ziół, objęła za szyję Śnieżkę, która do niej podbiegła, i przyprowadziła ją do Klary.
— Teraz nie będziesz sama! — rzekła Heidi, naciskając zlekka kozę, która zrozumiawszy położyła się zaraz. Potem rzuciła pęczek ziół na kolana przyjaciółki, która przystała ochotnie na to, by Heidi poszła na pole kwietne, ona zaś została w towarzystwie kozy. Heidi pobiegła, Klara zaś podawała gałązkę po gałązce zwierzątku, które przytuliło się do niej z zaufaniem. Biedna Śnieżka, prześladowana ciągle w trzodzie mogła tu wreszcie zażyć spokoju. Zachwycało to dziewczynkę, że jest sama na hali ze słabą kózką, która w niej widzi swą opiekunkę. Uczuła pragnienie, by pozyskać siły i stać się pomocą innym, miast być od nich zależną. Nieznane dotąd myśli napłynęły jej do głowy, radaby była żyć tu dalej w słońcu i szerzyć radość w sercach, jak teraz z tem koźlątkiem. Uczuła, że wszystko, co dotąd czyniła, może być lepsze, piękniejsze, i obejmując Śnieżkę za szyję, wykrzyknęła:
— O jakże tu pięknie, droga Śnieżko! Jakżebym chciała z wami zostać!
Heidi odnalazła tymczasem kwietne pole i wydała okrzyk zachwytu. Cała łąka wokoło stała się złotą od złotojeści. W dali widniała fioletowa łąka dzwonków i błękitna gencjan. Woniało tu, jakby ktoś rozlał balsam, a zapach ten szerzyły brunatne, niepozorne kwiatuszki, wytykające małe główki z pośród złocistych kielichów złotojeści. Stała przez chwilę, oddychając tą falą, potem zawróciła pędem do Klary zadyszana i podniecona wielce.
— Musisz przyjść! Musisz koniecznie! — krzyknęła już zdala. — Są przecudne! A wieczór pozamykają się pewnie. Zaniosę cię! Jestem silna!