Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pietrek zerwał się na dźwięk znanego głosu.
— Wszyscy jeszcze spali! — odparł.
— Czy widziałeś może wózek?
— Jaki wózek? — zawołał krnąbrnie.
Dziadek nie rzekł słowa więcej, zrobił z chustek siedzenie, złożył na niem Klarę i spytał, czy jej wygodnie.
— Tak wygodnie, jak w wózku! — odrzekła z podziękowaniem. — Ach! Cóż to piękny widok stąd! — dodała, rozglądając się.
Dziadek życzył dziewczętom wesołej zabawy, polecił Heidi rozdzielić w porze obiadowej jadło, zawarte w plecaku, w cieniu złożonym, i kazał, by Pietrek wydoił Białuszkę i dał obu dziewczętom tyle mleka, ile tylko zechcą. Obiecał wrócić o zachodzie, wpierw jednak chciał zbadać sprawę z wózkiem.
Na ciemnem niebie nie było jednej chmurki, wielkie pole śniegowe błyszczało mnóstwem złotych i srebrnych gwiazd, szare olbrzymy skalne sterczały dumnie, jak od przedwieków, i patrzyły z powagą w dolinę. Wielki ptak krążył w lazurze, a z poza gór wiał rzeźwy podmuch. Dziewczętom było niezmiernie błogo. Czasem przybiegała któraś z kózek i kładła się przy nich na chwilę. Najczęściej przytulała się do Heidi mała Śnieżka i ustępowała dopiero, odtrącona przez inną. Klara zapoznała się teraz z każdą zosobna i nauczyła rozróżniać je po szczególnych cechach.
Oswojone szybko z Klarą pocierały głowy o jej ramiona, co znamionowało wielką sympatję i bliską znajomość.
Po paru godzinach przyszła Heidi ochota zajrzeć w miejsce, gdzie rosło takie mnóstwo kwiatków, i przekonać się, czy kwitną. Pewnie już zamkną kielichy, gdy nadejdzie dziadek i zaniesie tam Klarę. Pożądanie to rosło z każdą chwilą i nakoniec wybuchło:
— Czy nie sprawiłoby ci przykrości, droga Klarciu, — spytała z wahaniem — gdybym na małą chwilkę zostawiła