Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tych wysłuchała Heidi, dumając głęboko. Po chwili rzekła z zapałem:
— Wiem co zrobię, babko! Napiszę do Klary, a ona przyśle mi z pewnością jeszcze drugie tyle bułeczek. Miałam całą kupę uskładaną w szafie, ale mi wszystko zabrano, wtedy to Klara powiedziała, że mi da więcej jeszcze. Ona dotrzyma słowa niezawodnie.
— Dobry to pomysł! — powiedziała Brygida. — Ale zeschną na kamień. Możnaby je kupić nieraz w osiedlu, bo piekarz wyrabia takie bułki, ale skądże brać na to pieniędzy?
Błysk radości rozjaśnił twarz Heidi.
— Ach! Mam bardzo dużo pieniędzy! — wykrzyknęła, podskakując raz po raz. — Będziesz miała, babko, codziennie świeżą bułeczkę, a w niedzielę dwie nawet. Pietrek może je przynosić z osiedla.
— Nie, nie, moje dziecko! — broniła się babka. — Nie na to dano ci pieniądze. Oddaj je dziadkowi, on ci poradzi co za nie kupić.
Ale Heidi radowała się dalej, biegając po izbie i wykrzykując raz po raz:
— Babka dostanie teraz codziennie bułeczkę, nabierze sił, przyjdzie do zdrowia, a nawet... — tu krzyknęła radośniej jeszcze — wiesz, babko, że może nawet zaczniesz znowu widzieć. Może ślepota twoja pochodzi z osłabienia?
Babka milczała, nie chcąc mącić radości dziecka. Skacząc tu i tam, spostrzegła Heidi stary śpiewnik babki i nowa myśl radosna błysnęła jej w głowie.
— Wiesz, babko, ja umiem dobrze czytać. Czy chcesz posłuchać jakiegoś hymnu z twego starego śpiewnika?
— Bardzo chętnie! — odparła wesoło babka. — Więc umiesz naprawdę czytać?
Heidi weszła na stołek, poczem ściągnęła z półki książkę razem z dużą chmurą kurzu, gdyż oddawna tam leżała.