Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Właśnie się to zrozumieć nie da zupełnie! Zachowanie tej istoty tłumaczyć może chyba fakt, że ma chwilami zupełne pomieszanie zmysłów.
Pan Sesemann nie brał dotąd sprawy poważnie, słysząc jednak o napadach pomieszania zmysłów, zastanowił się. Mogło to być brzemienne w najgorsze skutki dla Klary. Obejrzał dokładnie pannę Rottenmeier, jakby ją podejrzewał o bzika. W tej chwili otwarto drzwi i zjawił się pan profesor.
— Ach! — zawołał pan Sesemann. — Oto nasz profesorek! Chodźże pan i siadaj przy mnie! — podał mu rękę i dodał: — Pan profesor wypije z nami filiżankę czarnej kawy, panno Rottenmeier. Siadajże pan, siadaj, nie potrzeba mi komplementów. Powiedz pan odrazu, co sądzisz o towarzyszce córki mojej? Cóż to za zwierzęta, które sprowadziła do domu, i czy jest naprawdę szalona?
Pan profesor wyraził przedewszystkiem radość swoją z powodu szczęśliwego powrotu pana Sesemanna, potem zaś jął odpowiadać na zapytanie w sposób szczegółowy:
— Mając wydać opinję o tej młodej dziewczynie, muszę na wstępie zwrócić uwagę czcigodnego pana na tę okoliczność, iż chociaż z jednej strony niedostateczny stan rozwoju, wywołany zaniedbanem wychowaniem, czyli lepiej powiedzmy, spóźnionem kształceniem i odosobnieniem, które, jakkolwiekbyśmy je sądzili, podkreśla raczej zalety dziecka, to jednak zbyt długi pobyt w Alpach, bardzo skuteczny, o ile nie przekracza pewnego określonego czasu...
— Drogi profesorze! — zawołał pan domu. — Zadajesz sobie pan trud niepotrzebny zgoła. Powiedz pan, proszę tylko, czy i pan zostałeś przerażony zwierzętami, jakie sprowadziła pono do domu, i co pan sądzisz o jej obcowaniu z córką moją?
— Nie chciałbym, zaprawdę, uczynić krzywdy tej dziewczynie, — zaczął pan profesor — bowiem, o ile z jednej strony, brak towarzyskiego doświadczenia, związany mniej, lub więcej