Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Biada ci, jeśli się dowie! Czegóż ci tu brak? Wszyscy cię traktują znacznie lepiej, niż na to zasługujesz! Czyż nie masz tu, czego dusza zapragnie? W całem życiu nie żywiłaś się tak, nie mieszkałaś i nie miałaś takiej obsługi! Prawda, że nie?
— Prawda! — przyznała Heidi.
— Oczywiście! — wykrzyknęła głośniej jeszcze dama. — Masz wszystko, ale jesteś niewdzięcznem dzieckiem, a dobrobyt przewrócił ci całkiem w głowie.
Wszystko, o czem dumała Heidi, przyszło jej teraz na myśl, tak, że musiała wypowiedzieć się głośno:
— Chcę wracać, już tak dawno, jak wyjechałam. Śnieżka beczy pewnie żałośnie, babka czeka, Ziębulka dostaje baty, bo Pietrek zły jest, że nie dostaje sera, tutaj nie widać, jak słońce żegna góry, a gdyby ptak drapieżny przyleciał nad Frankfurt, krakałby głośniej jeszcze ze złości na ludzi, którzy siedzą na kupie i dokuczają sobie wzajem, miast iść w góry, gdzie tak dobrze!
— Wielki Boże! Ona ma bzika! — wrzasnęła panna Rottenmeier i ruszyła pędem po schodach. Zetknęła się tu z Sebastjanem, schodzącym właśnie na dół.
— Proszę zabrać natychmiast tę warjatkę! — rozkazała, trąc czoło, gdyż zderzenie było niezwykle silne.
— Dobrze, dobrze, dziękuję uprzejmie! — odparł Sebastjan, trąc także czoło, gdyż otrzymał cios, dotkliwszy jeszcze.
Heidi stała na tem samem miejscu, oczy jej pałały i drżała całem ciałem od wewnętrznego wzburzenia.
— Ha? Znowu jakiś figielek, panienko? — spytał Sebastjan wesoło, spojrzawszy jednak zbliska na nieruchomą dziewczynkę, dotknął przyjaźnie jej ramienia i dodał: — Ba! Nie trzeba sobie tego wszystkiego brać do serca, panienko. Główna rzecz, to wesołość! Omal mi dziury w głowie nie wybiła, ale to nic, uszy do góry! No, no chodźmyż na górę. Ona kazała.