Trwogi; a któżby za złego poczytał
270
Mnie z przyrodzenia, gdym zelżon wymierzył
Pomstę; toć, gdybym z rozmysłem uderzył,
Nie zasłużyłbym na złego nazwisko!
Dziś ja bezwiedny zabrnąłem tak nizko,
A tamci z wiedzą gubili morderce.
275
A więc was proszę, co z owych rozłogów
Precz mnie gnaliście, o litość i serce.
Czcząc bogów, potem tychże samych bogów
Nie ważcie lekko i wiedzcie, że oni
Zbożnego człeka wciąż mają na oku,
280
Równie bezbożnych, że nic nie uchroni
Tego, co winnym, od niebios wyroku.
Więc bacz ty na to, byś czynem zbrodniczym
Nie zciemnił Aten tej chwały wiekowej.
Jam stanął ufny przed twojem obliczem,
285
Zbaw mnie i ustrzeż, a biednej mej głowy
Nie lżyj, choć wzrok ci odraza zamyka.
Bom zbożnie przyszedł i święcie i wiele
Dobra ci niosę, a kiedy władyka
Przyjdzie, co stoi w tym kraju na czele,
290
To wszystko wyznam przed jego obliczem,
Lecz wy tymczasem nie skrzywdźcie mnie w niczem.
Uczczę ja, starcze, upomnienia twoje,
Bo nie błahemi bynajmniej się zdają
Twoje wywody. Li o to ja stoję,
295
Byś ich udzielił rządcom tego kraju.
A gdzież przebywa król, co ziemią włada?