Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/325

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
CHÓR.

Czyć w myśli dary Heraldowi słane?

DEJANIRA.

Tak jest i nigdy ja nagłych zbyt działań
       670 Bym nie zlecała, gdy sprawa niejasną.

CHÓR.

Poucz, gdy możesz, cóż ciebie tak trwoży?

DEJANIRA.

Coś się zdarzyło, co, gdy wam opowiem,
Dziwem się wyda, niewiasty, niezwykłym.
Bo owczej wełny kłębek, którym właśnie
       675 Szatę tę białą, świąteczną maściłam,
Zanikł, choć nic go w domu nie zniszczyło,
Lecz sam przez siebie doszczętnie się strawił
I w proch się rozpadł; a byś znała wszystko,
Jak się to stało, wydłużę mą mowę.
       680 Ja ze słów, które mi centaur, zraniony
W bok gorzką strzałą, wyszeptał przed zgonem
Nic nie zroniłam, lecz wbiłam je w pamięć,
Jak w miedź tablicy się pisma znak ryje;
Jak więc rzeczono, tak wszystko zrobiłam,
       685 By krew tę ustrzedz w ukryciu od żarów,
Przed wszelkim ciepła ochronić promieniem,
Nimbym cośkolwiek zwilżyła tą ropą.
Więc tak zrobiłam; gdy działać mi przyszło,
W domu zmaściłam ukrytym zakątku
       690 Wełny kłęb, z runa mej owcy uszczknięty,
Potem złożyłam i skryłam przed słońcem
W skrzynce ja dar ów, jakeście widziały.
Lecz później od was odszedłszy wnet ujrzę
Rzecz niesłychaną i trudną do wiary,