Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Słysząc chwalebnych, się cieszyć nie miała?
       295 Radość ma musi wtórować tej sławne.
A jednak czepi się w tych, co rozważni,
Troska szczęsnego, by kiedyś nie upadł.
Toż wielka litość mnie zbiera, o drogie,
Gdy patrzę na te biedaczki bezdomne,
       300 Co się w obczyźnie tułają bez ojców,
A pewnie z wolnych rodziców zrodzone
Dziś pożywają chleb gorzki niewoli.
Zeusie obrończy, niech nigdy nie ujrzę,
Byś tak na moje nastąpił potomstwo,
       305 Niechbym ja tego nie dożyła ciosu!
Taką bo troską tych widok mnie przejął. —
O ty nieszczęsna, chcę wiedzieć, czem jesteś,
Panną czy matką, bo co do wyglądu
Dziewką się zdajesz, a z rodu przedniego.
       310 Lichasie, komuż porwano tę brankę,
Któż jest jej matką i któż jej rodzicem?
Mów, bo z litością tem większą nań patrzę,
Że widzę w twarzy tej jednej rozpacze.

LICHAS.

Cóż wiem? na cóż ty mnie badasz? być może,
       315 Że tam zrodzona nie z podłych rodziców.

DEJANIRA.

Czyż królów córą, czyż nie Eurytosa?

LICHAS.

Nie wiem, bom głębiej nie badał tej rzeczy.

DEJANIRA.

Aniś jej nazwy nie słyszał od innych?