Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Że ty omotan w piekielnej nić przędzy
Weźmiesz stok hańby za chwały twej stopnie
I bezdeń nędzy.

.............

Wtem świty prawdy zabłysną wśród mroków
I wieść, że ona wyzwoli lud z próby.
Wtedy nie zląkłszy się grozy wyroków,
Wyrywać będziesz jej słowa... twej zguby.
I trwając mężnie na życia boisku
Wrazisz w twą duszę sam po kolcu kolec,
Gotów od prawdy krwawego pocisku
Runąć i poledz.

I mów trwożących okolą cię fale
I runą zewsząd kłębiące się wieści,
Wyjąc jak pustyń złowrogie szakale
Nad polem hańby, sromu i boleści.
Aż kiedy groza nad głowę się spiętrzy,
W źrenice ostrze zatopisz krwawiące,
Aby nie miało do mroku twych wnętrzy
Dostępu słońce.

O ciemny starcze! W twych łkaniach żałoba
Ludzkości mówi, w bezmiarze twej męki
Bratem ty Leara i druhem ty Hioba,
Serca ci oni użyczą i ręki.
Choć los potargał szkarłatne opony,
Bije ci z twarzy majestat, o królu!
Waląc się z tronu, tyś wyniósł na trony
Królewskość bólu.