Przez ciebie przyszły, nie ze mnie mi płyną
I nie chciałabym twym bólem choć drobnym
1305
Zysk mój okupić; bo takbym niepięknie
Się przysłużyła dla chwili obecnej.
A przyszłość chyba znasz, jeżeli powiem,
Że Egist teraz nie gości w tych murach,
Matka zaś w domu; nie trwóż się by ona
1310
Twarz mą ujrzała zjaśnioną radością.
Bo wstręt mi dawny aż wpij się w głąb duszy,
A łez radosnych nie zniecham już nigdy
Ujrzawszy ciebie; jakżebym zniechała,
Ja która ciebie za jednym obrotem
1315
Widziałam żywym i zmarłym — cud istny;
Toć gdyby rodzic mój żyw tutaj stanął,
Już bym bez dziwu wierzyła mym oczom;
Więc skoroś przybył mi takim sposobem,
Pocznij jak uznasz; mnie bowiem tu samej
1320
Z dwojga by jedno przypadło w udziale,
Albo żyć podle, lub zginąć wspaniale.
Milczeć mi teraz — bo słyszę przy wyjściu
Niejakie szmery.
Wejdźcie, o przybysze,
Zwłaszcza dźwigając coś, czego od progów
1325
Nikt nie odtrąci, nie przyjmie radośnie.
O wy niemądrzy i próżni rozwagi,
Czy już nie dbacie zupełnie o życie,
Czy też rozsądku nie dała przyroda,