Przejdź do zawartości

Strona:PL Sofokles - Edyp Król.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go poetycznym jeżykiem wyłożyć — podobna praca wymaga niepoślednich zdolności.
Nie długo potem czytała nasza powszechność wykłady Sofokla w piśmie pełnem zasługi ze wszelkich względów, to jest w Bibliotece Warszawskiej, którego celem nie popularność, ale rzetelny użytek. A kiedy w końcu jeden z najzasłużeńszych naszych pisarzy (J. Kremer w Listach z Krakowa) ośmielił się powiedzieć „że romantyczność przez cały przeciąg swego władania zaledwie tyle znakomitości wydała, że je na palcach policzysz“ może czas nadszedł do przywiedzenia tego na pamięć — co przez lat tyle było usunięte na stronę i kto wie nawet czy nie dlatego, — żeśmy nie mieli czasu i chęci do zbliżenia się ku poznaniu starych a odwiecznych piękności.
Przekład niniejszy jednego z najcelniejszych dramatów Sofokla jest i stary i świeży. Jeszcze z ław szkolnych poczęty i dokonany (w r. 1804), dziś oczyszczony z dawnego pyłu — niechaj przeświadczy o ciągłych dążnościach do jednego celu. Tak nad czem ślęczał młodzieniec, to dzisiaj służy za pociechę starcowi. Przekład ten wiąże z sobą alfę i omegę długoletniego żywota, a pod tym przeszło półwiekowym pomostem leży głęboka przepaść. Tkwią w niej szeroko rozsiane dwóch pokoleń mogiły i leżą pogrzebane ogromnego rozmiaru wypadki, udaremnione i gorzko zawiedzione otuchy.
Oby ten przekład mógł odpowiedzieć warunkom wymaganym od znawców prawdziwych!

Gdy według wszelkiego podobieństwa praca niniejsza będzie ostatnią pracą mojego żywota — niechaj tu znajdzie miejsce z powodu tego skreślony wiersz na zamknięcie pisarskiego zawodu.