Przejdź do zawartości

Strona:PL Sofokles - Antygona.djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CHÓR

Widzieć to możesz, dom stoi otworem.[1]


KREON

Złe się jak burza nade mną zerwało,
Nie widzę końca mej męce:
Syna zmarłego dźwigałem ja w ręce,
A teraz żony martwe widzę ciało.
O biada! matczyna
Rozpacz dognała już syna.


POSŁANIEC DRUGI

Zranionej ciężko nocą zaszły oczy,
U stóp ołtarza zajękła nad zgonem
Niegdyś chwalebnym syna Megareusa[2]
I nad Hajmonem, a wreszcie przekleństwa
Tobie rzuciła ciężkie, dzieciobójcy.


       1306—1353

KREON

Groza mną trzęsie. Przecz mieczem nikt w łono
Ciosu mi śmierci nie zada?
O, ja nieszczęsny! O, biada mi! biada!
W toń nieszczęść sunę spienioną.


POSŁANIEC DRUGI

W konaniu jeszcze za te wszystkie zgony
Na twoją głowę miotała przekleństwa.


KREON

Jakimże ona skończyła sposobem?


POSŁANIEC DRUGI

Żelazo w własnej utopiła piersi,
Słysząc o syna opłakanym końcu.


  1. dom stoi otworem — Tu ekkyklema wytoczyło z wnętrza pokład, przedstawiający izbę z trupem Eurydyki.
  2. Megareus — p. obj. na str. 41.