Przyjdzie Gość siwy, Gość niespodziewany,
przyjdzie w południe samo dnia letniego,
gdy żąć poczniemy właśnie złote łany —
i nie da zebrać plonu dojrzałego —
A słońce błyszczeć będzie tak wesoło!
Nieznany przyjdzie siwy Gość, z daleka,
nie znużon drogą długą, ani kośbą,
na pożegnanie z siostrą nie zaczeka,
nie da posłuchu matki drżącej prośbom —
A słońce błyszczeć będzie tak wesoło!
Rzucić nam każe ziemię plonem złotą,
z krwi naszej żyzną, z potu naszej skroni —
nieubłagany młodych rąk ochotą
swoją nam kosą krwawą Gość zadzwoni —
A słońce błyszczeć będzie tak wesoło!
W serce nam wbije zimne, złe źrenice,
gardło nam włosem siwym swym okręci,
i zblednie naraz młode nasze lice,
i pójdziem mrozem lęku wskróś przejęci —
A słońce błyszczeć będzie tak wesoło!