Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Miasta i zamki pyszne w niwecz zburzy,
Pompy światowe popielcem przykurzy,
Nasze ozdoby i galanterye
Grubym zużelem na wieki pokryje;
Wszystek świat wezdrgnie oraz w onej dobie,
Sam się w żałobę ubierze po sobie,
Sam się zaleje łzami, gdy w popiele
Obaczy swoje niegdy przyjaciele.
A my co rzeczem grzesznicy złośliwi!
Kiedy się lękać będą sprawiedliwi?
Odbieżą nas tam te dziecinne brednie,
Wierzę, każdy z nas z bojaźni ostydnie,
Jako słup wryty z miejsca się nie ruszy
Obawiając się piekielnej katuszy;
Żaden tam rzecznik nie trunie za nami,
Tylko uczynki nasze staną z nami,
Te sprawę od nas ostatnią odprawią,
Te nas potępią same, abo zbawią.
Tobie już błogo o duszo wybrana!
Żeś do wesela weszła swego pana;
Tamże nas czekaj, aż te nasze żale
Skończywszy w boskiej ujźrymy się chwale.



VI. Mołojcy.
Jolas, Aleksy.
Aleksy.

Coć się dzieje Iola! że twe czujne fletnie
Umilknęły? jakoby w ciężkie znoje letnie
Gdy słowiczek rzewliwy narzekać przestaje,
Milczą zielone lasy, milczą głośne gaje.
Wczoraś nadobnie śpiewał, wczoraś był wesoły,
Tyś grał, my koło ciebie stali jako pszczoły.


Jolas.

Za czasem wszystko idzie, czasem słońce świeci,
Czasem z burzą pochmurną deszcz haniebny leci.


Aleksy.

To prawda, ale przecie mamy mieć jednakie
Serce na złe przygody i szczęście wszelakie.
I ty mów, co cię trapi, aza pomódz tobie
Będę mógł.


Jolas.

Powiem, tylko nie chciej tesknić sobie.
Nie dawno, gdym w południe siedział sobie w cieniu,
Ujźrałem jakąś panią w jedwabnem odzieniu,
Z nią chłopiąteczko z łuczkiem nie wieliczkie, która
Skoro usiadła wedle krzywego jawora,