Strona:PL Shakespeare - Otello tłum. Paszkowski.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Emilia. Cóż stąd? zazdrośni o to nie pytają;
Nie zawsze oni zazdroszczą dlatego,
Że mają powód taki lub owaki,
Ale zazdroszczą, bo zazdroszczą; zazdrość
Jest to poczwara, co się sama płodzi,
Sama wylęga.
Desdemona. Niechże nieba chronią
Od tej poczwary mego męża!
Emilia. Amen.
Desdemona. Pójdę do niego. Pozostań tu, Kassyo:
Jeśli go znajdę lepiej nastrojonym,
Poprę twą prośbę i wyczerpnę resztę
Mojej wymowy, by osiągnąć skutek.
Kassyo. Dzięki, o, dzięki ci, łaskawa pani!

Wychodzą Emilia i Desdemona.
Wchodzi Bianka.

Bianka. Jak się masz, Kassyo?
Kassyo. Skądżeś się tu wzięła?
Jak mi się miewasz, śliczna moja Bianko?
Właśniem się, luba, wybierał do ciebie.
Bianka. A jam szła właśnie do twojej kwatery.
Jakto? nie widzieć się ze mną przez tydzień?
Spędzić bezemnie siedem dni i nocy?
Aż ośmdziesiąt godzin, w dubelt wziętych,
I jeszcze ośm? godzin, które zdala
Od przyjaciela ośmdziesiąt razy
Dłużej się wloką niż na cyferblacie?
O, co za nudny obrachunek!
Kassyo. Przebacz,
Przebacz mi, Bianko; ciężkie mię kłopoty
Gniotły w tych czasach; ale ja umorzę
Ten twój rachunek w sposobniejszej porze.
Kochana Bianko, podając jej chustkę Desdemony.
wyhaftuj mi chustkę,
Na wzór tej.