Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Myślałem o innej dla niego kobiecie — rzekł.
— Pewno o Aspazji — zaśmiała się — Lecz Aspazja musiała mieć Peryklesa, a żyć tylko mogła w Atenach, w uroczej wiośnie ludzkości, w miłości sztuki i rodzącej się filozofji. Dziś Aspazja, zapięta pod szyję, z bufiastemi rękawami, w sznurówce, żona zacnego chłopca, plenerzysty, pełnego artystycznej naiwności?!... Kobieta musi mieć swoje otoczenie, swój koloryt!... Aspazja — Ateny, morze, portyki korynckie; Jagusia — nasz wiejski zielony pejzaż, słonce i ciemne smugi, kończące horyzont naszych lasów. Postaw mnie pan na miejscu Jagusi.
— Byłabyś księżna uroczą krakowianką.
— Krakowianką — powtórzyła — lecz z operetki lub baletu, a gdybym się siliła być prawdziwą Jagusią, stałabym się postacią komiczną...
— To być może — szepnął.
— Mnie się zdaje, że dzisiejszy artyzm, pełen światła, prawdy, natury, krajobrazu i impresjonizmu, dobrze harmonizuje i łączy się z naszą wioską i jej otoczeniem. Przeczuwam, że to będzie dobrze dobrana para.
— Księżna wierzysz, że to już skończone?...
— Słysząc, co pan opowiadasz, jestem pewną. Jagusia w złocistym wieńcu panny młodej będzie wyglądać, jak madonna Holbajnowska. Przekonasz się.
Odwróciła się, czekając na Wacka.
— Dokuczał panu pan Edward? — zagadnęła go.
— Więcej niż kiedykolwiek deklamował Słowackiego — odparł wesoło Wacek.
— Słowackim zawsze się ratuje — i we wszystkich sprawach, w których czuje, że przegra — chowa się za Słowackiego. A znowu Słowacki jest tak uroczy, że nim rozbraja...
— To też Edzio, gdy mówił prozą — bredził, gdy deklamował — pobijał to, co mówił prozą.