Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jeszcze gorzej! Tobie łatwiej w nieswojej sprawie. Mój Anteczku, jeżeli nie chcesz, abym krów doił, idź i powiedz staremu wszystko. Oszelmuj mnie, jak ci się podoba. Stary prędzej tobie odmówi, jak mnie.
— To właśnie źle?
— Właśnie lepiej, bo go nie będziemy naciągać.
Wacek siadł, przyniesiono gorące kiełbaski, chciał je zabrać dla siebie.
— Za pozwoleniem, po kiełbaskach — przerwał Antek. — Tybyś chciał, egoisto, i kiełbaski, i pieniądze, i sławę.
Nie, nie, jedz! bo będziesz w lepszym humorze, będziesz miał minę i lepszą wymowę. — Kazał sobie podać drugą porcję.
— Czy wszystko mam powiedzieć „staremu“?
— Jak przy spowiedzi, nie żałuj mnie.
— Dobrze, bądź zdrów, czekaj.
Wyszedł, drzwi zamknął z zamachem, że aż szyby zadźwięczały.
Wacek pół godziny tkwił w niemem oczekiwaniu. Starał się nie myśleć, a jednak myślał, usiłował być obojętnym, a jednak cierpiał... Spaliłbym się ze wstydu, gdybym sam odrazu stanął przed starym.
Drzwi się z hałasem rozwarły, Antek wystawił głowę:
— Do „starego“! — zawołał.
Wacek się zerwał na równe nogi, zapłacił, wybiegł.
— Cóż? cóż? — mów!
— „Stary“ w pysznym humorze, śmieje się z zastawu zaręczynowego pierścionka i cieszy się, że nie chcesz doić krów! Kazał cię zawołać!
Poszli szybko, prawie lecieli, przeskakiwali po trzy schody, zdyszani, stanęli przed drzwiami, łapiąc gwałtownie w płuca powietrze.