Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
II.

Kiedy szła za mąż, baby i dziewczęta krakały jak wrony, dziwiąc się i zazdroszcząc, że do najbogatszéj chaty idzie. Ona wówczas już wzruszała ramionami na to swoje szczęście. Stu innych wolałaby, niż jednego Franka; chudy był wówczas, z krzywemi nogami, bez wąsów nawet! Niedawno bydło z chłopcami pasał, a teraz przechwalał się, że ją rozumu nauczy, dotąd bić będzie, aż do roboty przyzwyczai jak należy! Śmiała się, słuchając; dyabeł uciekłby od tego śmiechu, a Franek nie uciekał! Z biedy poszła za niego; głód prześladował ją od dzieciństwa, jak gdyby w głodny rok na świat przyszła! Strasznie głupią miała matkę; dziś jeszcze, kiedy ją wspomni, wzrusza ramionami pogardliwie. Wysoka, z czarnemi oczami, młodą jeszcze będąc, chodziła w łachmanach jak żebraczka! Pisarz w ich wiosce chciał ją do siebie za gospodynię wziąć... Nie poszła!
— Dość jednego grzechu! — mówiła — teraz pokutować trzeba... Boga przepraszać.