Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pewno nie tutejszy! — pomyślał Franek — Niemiec może? A że, będąc w wojsku, nauczył się tego i owego, między innemi rzeczami i kilka niemieckich wyrazów umiał, ręce w kieszenie wsunął, nogę po żołniersku odstawił, uśmiechnięty, mrugnął okiem sam do siebie.
Ferfluchter, a brod, a wasser? — spytał, szczerząc zęby.
Miało to znaczyć: Niemcze, może chcesz jeść? Ale chory i na to odpowiedział ponurém milczeniem.
Franek ramionami zżymnął, poszedł do wozu, gdzie już Maksymowa ustawiła garnki i sama obok męża usiadła.
Chory przeprowadził go wzrokiem, popatrzył na całą gromadę, na wóz, na konie bardzo chude, zapracowane, a gdy Piotr, stojąc na wozie, zaciął je biczyskiem, targnął lejce, na piaszczystą drogę zwrócił:
— Durny chłop! — mruknął chory, splunął i patrzał, jak ślina z krwią zmięszana zwolna w suchy piasek wsiąkała.
W chacie pozostała tylko Ewka; bosa, w podkasanéj za kolana spódnicy, rękawy koszuli zakasała za łokcie, czerwona chustkę zawiązała mocno na włosach, zasapana, z wypiekami na twarzy, uwijała się po izbie. Łóżko starego na podwórko wyniosła, siennik, kołdrę, szmaty różne na płocie porozwieszała, obejrzawszy wprzód każdą starannie; z siennika słomę wytrzęsła i długi czas przebierała w niéj, przeglądając każdą garść z osobna; do izby wpadła, kubeł dnem do góry przewróciła; oprócz staréj kamizelki, wełnianych rękawiczek o jednym palcu, wysypało się z niego drobiazgów różnych sporo: sznurki cienkie i grubsze, rze-