Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Źle jest! — pomyślałam, nie mogąc się zdobyć ani na gniew, ani na oburzenie — czekajmy daléj!
Tymczasem w duszy mojéj rodziła się dziwna skrucha, upokorzenie przed tym młodzianem, który, będąc istotnym afektem przejęty, dość mocy nad sobą ma, żeby i spokój i godność zachować, nigdy spojrzeniem jedném nie obrazić mojéj kobiecéj godności, — podczas gdy ja stokrotnie kusiłam go kwiatami we włosach, koronkowym kołnierzykiem, nogą nawet, tak, nogą, obutą w niebieski dymkowy bucik i ażurową pończochę; nogę tę wysuwałam zwykle z pod sukni, chociaż do malowania wcale potrzebną nie była.
Widział to zapewne, może nawet domyślał się więcéj, niż było w istocie, pomimo to stał niezachwiany w cnocie, ukradkiem tylko upuszczane kwiatki zbierając. Słabą niewiastę miał przed sobą, w któréj próżność i duma miejsce cnoty zajęły; rozumiał to, więc i za siebie i za nią w cnotę się uzbroił, ten... wagabundus, którego w pierwszéj chwili do domu waryatów odprawić chciałam.
— Basta! — rzekłam. — Jako ślub święty odegnał wszelkie marzenia o wędrowcach i królewiczach, tak dziś upokorzenie i skrucha niech złe myśli w dobre przemienią; fortele zalotne na bok odłożę, gawęd niepotrzebnych zaniecham.
Ażeby święte obowiązki wciąż przed oczyma miéć, tegoż dnia rozpoczęłam włóczkową czapeczkę dla męża, zamierzając skończyć ją przed sierpniem, kiedy to muchy najwięcéj jego łysinę turbowały. Ale kiedy kobieta strzela, dyabeł kule nosi!
Właśnie, tak cnotliwie rozmyślając, do jadalni wchodziłam dla rozdzielenia podwieczorku, kiedy