Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

widocznie! Dziś zato, jak do chaty wróci, odrazu na piec wlezie, kożuchem się okryje i chrapnie! Wódki ma trochę w zapasie, sam siebie poczęstuje przed zaśnięciem. Aniołowie pozazdroszczą mu tego spoczynku, a czart ślinę łykać będzie z zazdrości! Myśląc o tém, Bazylak raźniéj czapkę na głowie poprawił. Życie ma wcale niezłe! a teraz, jak łódź nową sporządził, ho, ho! dwa razy lepiéj żyć zacznie! Byleby tylko woda chaty nie zabrała. Zeszłéj wiosny urwała mu kawał ogrodu i plot uniosła, dziś może po resztę chudoby przyjdzie. Spojrzał przez ramię ku chacie... natężył wzrok, usta otwierały się zwolna, przestał wiosłować... Łódka pochyliła się gwałtownie, Karnicki schwycił drugie wiosło, spojrzał za Bazylakiem i ocknął się z zadumy ostatecznie. Mgła pierzchła, chmury się przerzedzały tu i owdzie, ukazały się białawe obłoczki; szary horyzont rozjaśniał się stopniowo.
Bazylak rękę do czoła przyłożył i patrzył, własnym oczom nie dowierzając. Środkiem rzeki, tąż samą drogą, którą z mozołem sobie utorowali, płynęła łódź. Przywidzenie chyba! Piotr rybak dogorywał, kulawy Michał wczoraj z furmankami do miasteczka pojechał. Maksym chyba... i może... Bazylakowi oddech w piersiach ugrzązł na samo przypuszczenie! Zapomniał, że w mgnieniu oka może się znaléźć na dnie rzeki! Przysiadł w łódce, brodę oparł na krawędzi. Przestał sapać; zmrużywszy oczy, wpatrzył się na powierzchnię wody. Tak, łódź pędziła! Dotąd tylko nie mógł dostrzedz jéj wielkości, ale przeczucie mówiło, że to jego łódź świeżutko osmolona, z dwiema naprędce załatanemi szparami. Oh, czuł, że mu dusza z piersi wyskoczy z żalu! Szczeliny rozmokną wkrótce, a chociaż łódź nie zatonie