Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się ze swojém położeniem — zaczęłam szukać pracy. — O nauczycielstwie mowy być nie mogło, należało szukać innego zajęcia; z początku na każdym kroku spotykałam tyle ironii, złośliwych uwag, ciekawości zresztą, że na czas jakiś wszelkich starań zaniechać musiałam. Umarłabym z głodu w rodzinném mieście, żeby nie mały zapas pieniędzy, zostawiony przez rodziców.
Żyć bez ludzi, bez zajęcia — ciężko; zamierzyłam wyjechać gdzieś na koniec świata, wyprzedawałam zwolna zbyteczne sprzęty; a chcąc uciec jaknajdaléj, napisałam do kuzyna, mieszkającego w zapadłém miasteczku w Pińszczyźnie, prosząc, żeby mi tam jakąś pracę obmyślił; sklepik korzenny albo szwalnię otworzyć zamierzałam.
W dzieciństwie bawiliśmy się razem, znał mnie potém dorosłą panną, zawsze wiele przyjaźni okazywał. Pewną byłam, że i teraz dopomoże według możności.
Odpisał dziwacznie trochę. Przedstawił cały swój sposób życia, położenie, projekta, przypomniał starą naszą przyjaźń, w końcu zaproponował, czy się nie zgodzę zostać jego żoną, żeby, zamiast osobno, ciągnąć wspólnie ciężar kłopotliwego życia.
List serdeczny, pełen prostoty, był jakby orzeźwiającym powiewem w dusznéj nad wyraz atmosferze mego położenia. Namyślając się nad odpowiedzią, odczytywałam go kilkakrotnie. Przed sobą miałam jeszcze długie lata życia samotnego, bez rodziny, tego najsmutniejszego życia, w którém wielkie nawet serca kobiece rdzewieją bez podpory; pomimo to czułam, że tymczasem przynajmniej na żadne wyłączne uczucie