Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mowę; wobec milczenia czułam się onieśmieloną, nadrabiałam wprawdzie rezonem i wciąż głowę to w prawo, to w lewo zwracałam, w pierwszéj chwili jednak nie mogłam odzyskać zwykłéj swobody. Może nocleg miał zły? może mu do kawy śmietanki nie dali? — przemknęło po głowie; odtąd postanowiłam więcéj się o niego troszczyć; blade, zapadłe policzki chłopaka mogłyby wzbudzić litość nawet w starszém sercu niż moje.
Już miałam go zapytać, jak noc przepędził, kiedy, urządziwszy należycie przybory, zwrócił się do mnie. Odstąpił kilka kroków, brwi ściągnął i mierzył mię badawczo od stóp do głowy; wrażenia ani śladu, z taką samą miną patrzyłby zapewne na łysą głowę mego męża. Poskoczył, schwyciwszy mię za ramię, na przód pochylił, znowu się cofnął i patrzył; nakoniec za brodę mię ujął, obrócił głowę profilem, podjął do góry, zaglądał z boku, wprost, mruczał coś przytém, wywijając kredką, trzymaną w ręku. Zapewne były to manewry czysto malarskie, nie podobały mi się jednak. Dla mnie nawet proboszcz w kościele zachowywał pewne względy, a kropiąc lud wodą święconą, zwykle mój świeży kapelusz omijał; ten zaś malarzyk traktował mię jak najzwyczajniejszą modelkę! w potrzebie możeby nawet za ucho pociągnął! Pewną byłam, że dotąd malował tylko starych księży i łysych prezesów; nawet dziwném mi się wydało, jak mogłam myśléć o jakiémś wrażeniu. Widocznie był nizkiego pochodzenia, świadczyły o tém duże ręce, nogi, maniery dziwne, które ładnéj kobiety od brzydkiéj odróżnić nie dozwalały. Być może nawet, że się upijał; kto wie, może i teraz nawet nie był zupełnie trzeźwym? Mój mąż, wioząc tę