Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nieszczęśliwszą z kobiet!... Straszne upokorzenie znosić tu musiałam, jedynie żeby się nie oddalać!
Zakryła twarz rękami.
Skulski odstąpił parę kroków, patrzył na mnie zdumiony.
— Za mnie pokutujesz! — mówiła śpiesznie. — Chciałam odejść, zostawić... wyrzec się... nie miałam siły! Dziś, kiedy niby z racyi jakiegoś tam scyzoryka... znieważył mnie kilkakrotnie, postanowiłam wszystko tobie powiedzieć! Ucieknę ztąd! Dłużéj już cierpieć nie mogę!
Usiadł przy niej znacznie spokojniejszy, jakby uśmiechnięty nawet, wziął za ręce.
— Oj, te nerwy, nerwy kobiece! Czego się tak unosić? Masz nad nim wpływ, możesz przemówić za mną; zrób to dziś jeszcze, proszę cię!... Nie mam siły do dalszej włóczęgi, no i do innej pracy siły już nie mam!... Zkapconiałem, rozumiesz to sama, kiedy mam odwagę prosić ciebie o... o protekcyę! Cóż robić! życie tak strasznie miażdży człowieka!... No cóż, zgoda?
Wysunęla ręce z jego rąk, oparta plecami o poręcz, patrzyła mu w twarz szeroko otwartemi oczami.
— I ten prosi o zgodę! — pomyślałem. — No, to raz przecie skończy się może wojna z powodu scyzoryka!
Przypomniałem téż sobie jednocześnie, że panna Anna schowała go do kieszeni.
— Pan chyba mnie... nie zrozumiał! — szepnęła.
Wzruszył ramionami, zrobił jakiś dziwny ruch głową.
— Owszem... zdaje mi się, chociaż może niezupełnie. W każdym razie, jeżeli tylko możesz zrobić coś dla mnie, zrób jaknajprędzéj... Do uczucia, jakie