Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czyła. Przed wyjazdem z domu codzień zaglądał do wszystkich pokoi, żeby ją zobaczyć i powiedzieć uprzejme, „do widzenia,” parę razy nawet widziałem, jak całował ją w rękę...
Zmienił nawet tryb życia. Dawniéj wyjeżdżał każdego wieczora, wracał późno w nocy z „sesyi,” a kiedy nazajutrz zajrzałem do jego sypialni, na toalecie znajdywałem zwiędłą różę, kokardy z białych i różowych wstążek, czasem wachlarz, czasem bransoletkę. Interesowało mnie to trochę — spytałem tedy, do czego służą mężczyźnie podobne rzeczy.
— Dowiesz się z własnego doświadczenia — rzekł poważnie i czyścił wówczas paznokcie z miną ministra.
Po obiedzie wyjeżdżaliśmy codzień na spacer.
Ojciec kłaniał się prawie wszystkim kobietom na ulicy, często wysiadał z powozu, szedł czas jakiś po chodniku obok eleganckiéj pani, rozmawiając wskazywał na mnie w powozie, wówczas pani przesyłała mi całusa na końcach palców. Był gościem w domu.
W ostatnich czasach wieczorem wcale nie wyjeżdżał, po obiedzie siadywaliśmy na sofie w salonie, ojciec palił cygaro, panna Anna podlewała wówczas kwiatki na oknach.
— Pyszna dziewczyna — szeptał zcicha; mrużąc oczy, spoglądał, jak podnosiła konewkę, schylała się ku ziemi, przechodziła od okna do okna; zapraszał, żeby przysiadła obok nas, bo zawsze miał ją o coś zapytać.
Ona na zapytanie odpowiadała stojąc we drzwiach, jakby uprzejmych słów ojca nie słyszała wcale. Wieczorami zawsze coś szyła przy lampie.