Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o scyzoryku milczysz? Czy myślisz, że ja taki głupi, nie rozumiem? Żeby on do ciebie dobrą drogą przeszedł, nie sunąłbyś go w rękę pierwszemu lepszemu... Przyznasz się téż, jakim sposobem duszę dyabłu zapisujesz... Eh, żeby już ten pan prędzej przyszedł!
Uciekłem, łzy cisnęły się do oczu... Miejsca sobie znaleźć nie mogłem. Zaglądałem do okien, nadsłuchiwałem — ojciec wracał zwykle o trzeciéj... tego dnia pewny byłem, że wróci wcześniej.... zaraz może... A Piotr już czyha, nawet z przedpokoju nie wychodzi. Okropne będą rzeczy, i to jeszcze przed obiadem... ojciec zawsze jest bardziéj srogi. Wrzucę do dyabla to pudełko gdzieś do wody, czy w ogień, i wyprę się... Oho! wówczas to już pewno byłyby rózgi w robocie! Ojciec nie wracał, uspokoiłem się trochę, zacząłem myśléć rozważniéj nad mojém położeniem. Że Piotr oskarży, nie wątpiłem o tém ani na chwilę. Należało uprzedzić go i przyznać się samemu. Skończy się może na pozostawieniu bez obiadu, przez wzgląd na imieniny.
— Tak, przyznam się! Ażeby załagodzić biedę, scyzoryk ofiaruję ojcu! Chodakowi oddawać nie wypada; ponieważ więc ma zostać, niech służy ojcu. Dla mnie jest zaduży, zaostry, mogę pokaleczyć palce, niech go ojciec weźmie dla siebie! Ej, głupstwo! Martwiłem się, Bóg wie czego, a tu wszystko ułoży się jaknajlepiéj. Piotr, widząc, że jestem z ojcem w dobréj komitywie, nie ośmieli się gęby otworzyć. Niegodziwiec, a ja dla niego byłem zawsze dobry jak trusiątko. Odtąd basta! Gawędy żadnéj, świec oprawiać nie będę, poufałości żadnéj, nie warto wdawać się z gburami! — Uspokoiłem się, rozweseliłem, a kiedy Piotr przechodził przez pokój, uśmiechnąłem się wesoło.