Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gancką damę. Byłam sobie tém, czém byłam — jedną z pięciu córek niegdyś zamożnego domu. Mąż mój pokochał mię za to, żem wprawnie robiła pończochę; zostawszy panią licznego dworu, musiałam z obowiązku i potrzeby rozwinąć w sobie zamiłowania gospodarskie. Doglądałam tedy przędziwa w garderobie, a chociaż od brudnych kożuchów i grubych spódnic prządek było tam i brudno i cuchnąco, przesiadywałam nieraz całemi godzinami, gdyż bez dozoru połowy roboty nie zrobiłyby; gderałam téż nieraz, bo za pańszczyźnianych czasów głodem tylko i rygorem stał porządek; głodu u nas nie było, ale rygor utrzymywać musiałam. W apteczce, w śpiżarniach rezydentki i ochmistrzynie tylko nieład robiły, okradałyby może, gdyby nie regestra, które sama akuratnie prowadziłam. Od rana tedy do nocy byłam gospodynią i jaką jeszcze! Od sędzin jednak i podsędkowych wyróżniałam się powierzchownością, odziedziczoną po matce; każda stara myśli, że była ładną za młodu, otóż i ja tak myślę, a przynajmniéj pewna byłam tego wówczas, ubierając się do malowania.
Rezydentki odprawiłam wraz z bogatemi strojami; do gładko uczesanych włosów wpięłam bukiecik świeżych fijołków, takiż bukiecik przypięłam na piersiach do popielatego stanika, a przez cały czas myślalam o tém tylko, jak się wydam malarzowi: czy odrazu pozna we mnie kobietę, co wybornie urządza wędlinę i przez jeden wieczór może zrobić parę wełnianych skarpetek, czy téż przyjmie mię za wielką panią, któréj pokojówka nakłada pończochy, a garderobiana zawiązuje spódniczki? Bardzo byłam ciekawa, jakie téż na nim zrobię wrażenie. Wiedziałam od męża, że cho-