Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się trochę; przez zbyteczną ostrożność mimowoli wtajemniczały go w sprawy, o których ani chciał, ani potrzebował wiedzieć. Wszystko to zawdzięczał swojéj popularności. Ta téż nie chce mu spojrzéć w oczy. Zabawna! Nie przypuszcza nawet, jak bardzo on postarzał. Jeśli dotąd jeszcze pamięta dokładnie jéj rysy, kolor włosów, głos, każdą suknię z osobna, formę najczęściej używanych biżuteryj, jeśli mógłby ułożyć dokładny zbiorek jéj bons mots, ulubionych wykrzykników, ekscentrycznych sądów i przekonań, jeśli dotąd nie zapomniał dnia, w którym ją poznał, wszystkich dat, w których witał i żegnał, — to dlatego jedynie, że pamięć ma wyborną. W szkołach miewał zwykle piątkę z łaciny; bez omyłki dziś jeszcze gotów wymienić zarówno daty historyczne, jak i najpamiętniejsze dni swojej chroméj przeszłości.
Dla ułatwienia odwrotu, gdy stanęli na miejscu, zaczął niby szukać czegoś pod sofą; nachylony, sapał zcicha, bo go ta zmora młodości nie na żarty dławić zaczynała; dopiero gdy usłyszał, że drzwi skrzypnęły, podniósł głowę, spojrzał na pusty fotel. Cichutko, na palcach, jak gdyby się wstydził swych lat pięćdziesięciu, przesunął się z sofy na fotel i głowę przyłożył do poduszki.
Pociąg stał na stacyi czterdzieści minut; Ezop po drugim dzwonku dopiero przypomniał sobie, że daléj jechać nie miał zamiaru. Patronka Magdy wraz z barankowemi rękawiczkami o mało nie zostały w wagonie, tak śpiesznie zmykał od widm różnych, wywołanych w przeciągu kilkogodzinnéj podróży. Stojąc na peronie z walizką w ręku, raz jeszcze przez okno zajrzał do wagonu: na fotelu siedziała otyła jéjmość w po-