Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tylko w późnéj jesieni, na pińskich błotach zdarzają się w każdéj porze roku. Dziś jest trochę inaczéj — błota osuszono, ludziska w braku czegoś lepszego chociaż słońce oglądać mogą. Dawniéj mgła biaława wisiała w powietrzu od świtu do nocy, a gdy słonko przekradło się przypadkiem, albo wiatr ciepły rozwiał mgliste chmury, wówczas, jak okiem zajrzéć, widniała woda, poprzerywana tatarakiem, rąbkami czarnéj ziemi, albo łąką kępiastą, porosłą olszniakiem; zieloność przytém martwa, żółtawa, kawałka porządnéj trawy nie widać. Słowem, smutno patrzéć. Kiedym tu przyjechała z mężem po ślubie, myślałam, że zamrę z tęsknoty. Z ganku, z okien widać tylko błotnistą równinę: za dworem — kępy, porosłe ostrą trawą, las gęsty nieprzebyty, w którym téż wśród spróchniałych dębów, powywracanych brzóz i olsz drzemały błotniste jeziorka. O mało nie wyłam z żalu i tęsknoty. Wkrótce przywykłam; mgła, wilgoć, pochmurne niebo i ten spokój, przerywany krzykiem czajki, albo słabym, ginącym w przestrzeni głosem ludzkim, tworzyły razem dziwnie harmonijne otoczenie, w którém, jeśli się człek nie powiesi odrazu, żyje potém, drętwiejąc z dnia na dzień. Nieraz tylko dziwiłam się w duchu, jakim cudem na tych trzęsawiskach stoi nasz dom murowany z facyatą od frontu, murowane budynki, olbrzymi lamus z cegły i kamieni? Przychodziło mi na myśl, że z czasem to wszystko się usunie i zniknie pod wodą, jak owe domy i kościoły w bajkach; a że zwykle na takich tajemniczych jeziorach pływa jakiś przedmiot po dawnych mieszkańcach, pewną byłam, że będzie nim peruka mego męża, którą nosił w wielkie uroczystości. Otóż w ów ranek pamiętny, szary, mglisty i chłodny, ze dwustu chło-