Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Mąż mój nieboszczyk był straszny raptus, pasyonat, gwałtownik. Ze słowami się nie rachował, z kijem mniéj jeszcze. Bóg jeden wie, ilu ten człowiek w życiu swém ubił; a ilu chciał ubić, to i sam Pan Bóg nie przeliczy. Od gwałtownego słowa nie wstrzymałaby go kara śmierci — taką miał dziwną naturę, z ognia i prochu złożoną. Drżałam dawniéj na sam dźwięk jego głosu, modliłam się do wszelkich świętych o spokój i opamiętanie, chociaż wiedziałam, że ze złą kobietą dyabeł poradzi, ze złym mężem ani piekło, ani niebo rady nie da. Zresztą złym nie był, sprzeciwiania się tylko, hardości znieść nie mógł, na punkcie wielkości rodu swego był pomieszany, a w sąsiedztwie miał siebie za najważniejszą figurę. Wprawdzie na dziesięć mil dokoła żadnego dworu nie było; błota, jeziora, lasy, wiadomo, jak w Pińszczyźnie za dawnych czasów, ptactwa, zwierząt różnych podostatkiem, reszta właśni chłopi; panował wśród tego otoczenia niby król jaki. Kiedy krzyknął na ganku, ryby w jeziorach truchlały, ptaki przestawały śpiewać, kto wie, może nie-