Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wydania rozkazu podwładnym. Zachciało mi się wyzywać go.
— Ej! mój panie — mówiłem do niego w duchu — żebyś ty na głowie stawał, nie dokazałbyś tego nigdy, ażebym ja był twoim sługą. Twoja pyszna mina mnieby nie onieśmieliła, i patrzyłbym ci w oczy, jak teraz na płótnie. Nigdybyś nie miał góry nademną, gdyż serce moje dumniejszem jest od twego; ja gardzę tem złotem, dla którego ty się schyliłeś, i większym wydałem się od ciebie w oczach tej kobiety, którą posiadałeś. Mimo całej dumy twego rodu, schyliłeś przed nią kolano dla otrzymania jej bogactw, a kiedyś przez nią został bogatym, toś ją upokorzył i złamał. Jest to czyn nędznika, gdy ja postępuję szlachetnie, ponieważ ze wszystkich bogactw Blanki wybieram sobie jedynie serce jej, którego ty godnym nie byłeś.
Usłyszałem jakiś szelest i odwróciłem głowę. Spostrzegłem za sobą małą Alezyę, która przechodziła przez galeryę, ciągnąc z sobą większą od siebie lalkę. Pomimo jej wyniosłego charakteru, lubiłem tę dziewczynkę, a to dlatego, że bardzo kochała matkę. Chciałem ją pocałować; ale ona, jakby czując atmosferę nagany, od dwóch dni ciążącą na mnie w tym domu, odbiegła jak oparzona, i uciekając, jakby jej coś z mej strony groziło, przytuliła się do portretu ojca.
Zdziwiło mnie dopiero w tej chwili podobieństwo jej pięknej, śniadej twarzyczki z dumnem obli-