Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ruszenia na połów ryb, spostrzegli oni odciętą od wód naszą godolę i pomogli mi pchnąć ją aż do kanału Marane, zkąd szybko już przeprowadziłem ją do pałacu.
Jakże byłem szczęśliwy, stawiając stopę na pierwszym stopniu schodów! Nie myślałem ani o pałacu, ani o majątku Blanki; myślałem o tem tylko, że ją w ramionach niosę, ją, która odtąd była mojem dobrem, mojem życiem, moją kochanką w szlachetnem znaczeniu słowa.
Ale i na tem skończyła się radość moja. Ukazała się Salla na progu tego strwożonego domu, w którym nikt nie spał, od wczoraj. Salla była bladą, znać było, że płakała... może jedyny raz w życiu: może wyczytała już z mego czoła, dlaczego mnie wydawała się tak krótką ta noc, niezmiernie długa dla wszystkich innych mieszkańców pałacu. Wszyscy myśleli, że jakiemuś smutnemu wypadkowi uległa ukochana ich pani. Niektórzy błąkali się przez całą tę noc, szukając nas; inni przepędzili ją na modliwie, paląc świeczki przed obrazem Najświętszej Panny.
Kiedy uśmierzył się niepokój i ciekawość zaspokoiła, zauważyłem, że myśli inny kierunek a fizyognomie inny przybierają wyraz. Badano moją, szczególniej kobiety bystro się we mnie wpatrywały, w sposób nawet urażający. Wzrok zaś Salli był tak natarczywy, że go wytrzymać nie mogłem.
Wpośród tego nastroju przybył nareszcie Man-