Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A jednak — odparła Blanka — odtąd, jako mój sługa, czułbyś się upokorzonym.
— Ja! — zawołałem — byłem upokorzonym dziś rano; jutro będę się z tego pysznił.
— Jakto! — rzekła — nie pogardzałbyś mną, gdybym, oświadczywszy ci miłość, zostawiła cię na stanowisku poniżającem.
— Niema żadnego poniżenia w usługiwaniu osobie ukochanej — odparłem — Gdybyś pani małżonką moją była, czy sądzisz, że pozwoliłbym, aby cię nosił kto inny? Mógłżebym zajmować się czem innem, jak tylko obsługiwaniem i pielęgnowaniem ciebie? Wszak Salla nie czuje się upokorzoną, obsługując panią, a przecież nie kochacie jej tak, jak mnie, signora mia?
— O, mój szlachetny chłopcze! — zawołała Blanka, z uniesieniem przyciskając głowę mą do piersi — o, duszo czysta i bezinteresowna! I niechajże kto poważy się mówić teraz, że wielkie dusze rodzą się tylko w pałacach! Niechaj kto zaprzecza prostoty i wzniosłości tych natur plebejuszowskich, zepchniętych tak nizko przez nasze obmierzłe przesądy i głupią wzgardę! O, ty, jedyny człowieku, któryś mnie kochał dla mnie samej, jedyny, któryś nie miał na widoku ani mojego stanowiska, ani majątku; ty podzielisz ze mną jedno i drugie, ty dasz mi zapomnieć nieszczęścia mego pierwszego związku, wieśniaczem nazwiskiem zastąpisz mi obmierzłe imię Aldinich, które z żalem noszę! Ty roz-