Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

drzwi camerina, tak, aż szyby pękły w kawałki. Wydała okrzyk, na który nie zwróciłem nawet uwagi i wybiegłem na wybrzeże, śpiewając głosem grzmiącym, który mi wydawał się lekkim i podrwiwującym, piosenkę rybacką:

Popłynąłem ja łódką

I zabrałem milutką
Jasnowłosą, a fale
Ją uśpiły wnet; ale
Ja zbudziłem; jak?... mniejsza!
Ocknęła się rzeźwiejsza,
Więc do sieni, połowu...

Jasnowłosa śpi znowu!

Usiadłem przy jednym z grobów hebrajskich na Lido i pozostawałem tam długo; czekać na siebie kazałem umyślnie.
Aż naraz pomyślawszy, iż jej może bardzo dokucza pragnienie, i przejęty wyrzutem, pobiegłem po wodę cytrynową, której żądała i zaniosłem troskliwie. Sądziłem niemniej, że mi udzieli naganę, chciałem nawet, ażeby mnie wypędziła, gdyż położenie moje stało się nieznośnem. Tymczasem przyjęła mnie bez gniewu, i nawet uprzejmie podziękowawszy, wzięła podaną jej szklankę. Spostrzegłem wtedy, że ręka jej była zakrwawiona: zraniły ją odłamki szkła. Nie mogłem od łez się wstrzymać. Widziałem, że i z jej płynęły oczu; ale nie odezwała się do mnie, ja zaś nie myślałem przery-