Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziwił się mojej nieobecności, i także oczekiwał mego powrotu z myślą niemniej niż tamci miłosierną.
Byłem odważny i silny, alem czuł, że przed liczbą nie dotrzymam. Myśl dostania po karku od pana nie zaprzątała mnie wcale; należało to do zwykłych przygód terminatora i nie przynosiło ujmy. Ale dostać plagi od lokajów, nie! taką mnie to przejmowało zgrozą, żem wolał umrzeć z głodu, i nie wiele brakowało do takiego zakończenia awantury: w piętnastym roku dyeta nie zbawia.
Stara pokojówka, szukająca na strychu jakiegoś zaprzepaszczonego grzebienia, zamiast swojego zbiega znalazła zemdlonego burcarollina i napoły umarłego, u stóp obrazu, przedstawiającego Ś. Cecylię. Co było dla mnie uderzającego w mem pognębieniu, to, że święta trzymała w ręku arfę starożytnej formy, której miałem czas dobrze się przyjrzeć, pomimo dolegliwości głodu, i której widok stał mi się tak nienawistnym, że przez długi czas następnie znieść nie mogłem ani widoku, ani brzmienia tego złowrogiego dla mnie narzędzia.
Dobra kobieta zajęła się mną i zainteresowała ku mnie panią Aldini. Niebawem minęły skutki głodu, a mój prześladowca, ułagodzony tą pokutą, życzliwie przyjął wyznanie mej winy, oraz krótkie, lecz szczere, wynurzenia żalu.
Ojciec mój, dowiedziawszy się od starego gondoliera o mojem zniknięciu, przybył natychmiast. Ściągnął brwi, gdy mu pani Aldini oświadczyła, że