Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I, omdlała, całem ciałem opadła na posadzkę.
Resztę dnia przepędziłem w salonie z Filipem i Cheechą.
Alezya leżała w łóżku, podległa napadom nerwowym i malignie. Matka zamknęła się z nią samotnie.
Bardzo smutno we dwoje zasiedliśmy do wieczerzy. Nareszcie około dziesiątej Blanka przyszła nam powiedzieć, że córka się uspokoiła i że wkrótce powróci ona znów, aby zo mną pomówić.
Przybyła około północy i przebyliśmy z sobą ze dwie. godziny, podczas gdy Filip i Checchina towarzyszyli Alezyi, która miała się lepiej i prosiła, ażeby przyszli.
Blanka była ze mną dobra, jak anioł. W każdej innej okoliczności jej tytuł hrabiny i nowe stanowisko możeby ją krępowały; lecz miłość macierzyńska tłumiła w niej na ten raz wszystkie inne uczucia. Myślała tylko o wyrażeniu mi swej wdzięczności; objawiała ją też w słowach najpochlebniejszych, w sposób najczulszy. Zdawało się, że ani na chwilę nie przypuszczała, iż mogłem nie oddać jej córki i zaślubić ją. Wdzięcznym jej byłem zato. W ten tylko jedyny sposób dała mi do poznania, że przeszłość żyje w jej pamięci.
Byłem tak delikatny, żem żadnej co do niej nie uczynił aluzyi; byłbym jednak uszczęśliwionym.