Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siącami. Co prawda, ciężko mi tam było, a niezłomne rygory, jakim ulegać musiałam, przechodziły moje siły. Tak wreszcie szczęśliwą byłam, że zobaczę matkę, ona wzajemnie! Jednakże czas przebyty w klasztorze, sześć tygodni, bardzo pojęcia me zmienił. Zrozumiałam Chrystusa, do którego modliłam się dotąd tylko końcem ust. W godzinach samotności, w kościele, w zapale modlitwy, zrozumiałam, że Syn Boży był przyjacielem ubogich pracowników i słusznie gardził wielkościami tego świata.
Cóż ci powiem nareszcie? Gdy serce moje otwierało się dla nowych sympatyj, jednocześnie to, co w dzieciństwie nazywałam wstydem mojej matki, ukochanie człowieka z ludu, w innych przedstawiło mi się barwach. Mówiłam sobie:
— Gdyby się ze mną zdarzyło to, co z mamą, gdybym się zakochała w człowieku innego stanu, niż ja, wszyscy rzuciliby na mnie kamieniem, prócz niej. Wzięłaby mnie w swoje objęcia i rumieniec mój skrywając na swojem łonie, powiedziałaby do mnie: „Idź za sercem, abyś była szczęśliwszą, niż ja, złamawszy swoje.”
Wzruszonym jesteś, Lelio! Mój Boże! oto łza twoja spadła mi na rękę. Zwyciężony jesteś, mój drogi! Widzisz, że nie jestem ani obłąkaną, ani złą: teraz więc powiesz tak, i przyjdziesz po mnie jutro. Przysięgnij!
Chciałem coś wyrzec, ale nie mogłem znaleźć wyrazu; dreszcze przechodziły po mnie. Czułem,