Przejdź do zawartości

Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Lilo — rzekła tonem nakazującym — oddal się.
Pokojówka z żalem odstąpiła i stanęła dosyć daleko, ażeby nas nie słyszeć, ale żeby widzieć jeszcze mogła. Wtedy signora poważnie wzięła mnie za rękę i zaczęła:
— Powiem ci jednę rzecz, której nie mówiłam nikomu i przyrzekłam sobie nie mówić nigdy. Chodzi tu o matkę moją, przedmiot całej mojej czci i miłości. Sądź, Lelio, ile mnie kosztuje obudzenie wspomnienia, które w cudzych oczach, nie w moich, mogłoby skazić czystość jej i dobrą sławę! Ale ja wiem, że ty jesteś dobry i że mogę śmiało mówić do ciebie bez obawy, iżbyś tego źle nie wytłómączył.
Zamilkła chwilę, aby zebrać wspomnienia, i zaczęła znów:
— Pamiętam, że w dzieciństwie bardzo się pyszniłam mojem szlachectwem. Zapewne to nizkie pochlebstwa domowników wpoiły we mnie to uczucie tak wcześnie i nauczyły mnie gardzić wszystkiem, co nie było tak wysoko urodzone, jak ja. Pośród wszystkich domowników mej matki jeden tylko wyróżniał się od innych, a w nizkiem swem położeniu umiał zachować godność człowieka. Zdawał mi się przeto zuchwalcem i blizką byłam znienawidzenia go. W każdym razie przejmował on mnie bojaźnią, zwłaszcza od dnia, w którym bardzo bystro wpatry-