Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stałem signorę rozegzaltowaną i wesołą równie, jak w przeddzień; ale sam byłem czas jakiś milczący i ponury. Żartowała mówiąc, że wyglądam, jak carbonaro i pytała, azali nie myślę zrzucić z tronu króla neapolitańskiego, lub wskrzesić cesarstwa rzymskiego. Potem, widząc, że nie odpowiadam, spojrzała na mnie bystro i biorąc mnie za rękę, rzekła:
— Ty smutny jesteś, Lelio. Co tobie?
Wtedy otworzyłem przed nią serce i powiedziałem, że uczucie, jakie żywię dla niej, stanie się mojem nieszczęściem.
— Nieszczęściem? A dlaczego?
— Powiem ci, signora. Pani jesteś dzieckiem szlachetnego i znakomitego rodu. Wychowano cię w szacunku dla przodków i w myśli, że wartość człowiekowi nadaje tylko starożytność i świetność pochodzenia. Ja jestem biedakiem bez przeszłości, niczem, i sam się zrobiłem tem, czem jestem. Sądzę jednakże, iż jeden człowiek tyle wart, co drugi, i od nikogo za niższego się nie poczytuję. Ztąd oczywista, że panibyś mnie nie zaślubiła. Wszystkoby stanęło ci na przeszkodzie: pojęcia, obyczaje, stanowisko. Ty, która odrzuciłaś kilku patrycyuszów, ponieważ nie pochodzili z dość dobrego domu, mniej, niż inna, byłabyś skłonną zniżyć się aż do nędznego komedyanta, jak ja. Od księżniczki do aktora droga daleka, signora. Nie mogę zatem być twoim mężem. Cóż mi więc pozostaje? Perspektywa miłości podzielonej, lecz nieszczęśliwej, o ile