Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co mnie tam obchodzi twój pan Cignolo! Powiadam ci, że ja wmówię w ciotkę wszystko, co mi się podoba.
— Ale pan Hektor — zabrałem ja głos z kolei — powie, że wcale nie towarzyszył pani do kościoła.
— O, co do Hektora, zapewniam, że on powie to, co ja zechcę; a w razie potrzeby, sama go przekonam, że był na mszy, podczas gdy wyobrażał sobie, iż jest na polowaniu.
— Ależ słudzy, proszę pani? Lokaj przypatrywał się panu Lelio z miną szczególną i naraz cofnął się z zadziwienia, tak, jakby poznał nastrajacza fortepianów.
— To ty im powiedz, żem tego człowieka zastała przed kościołem i powiedziała mu dzień dobry; że mówił mi, iż ma pójść w naszą okolicę, a ponieważ ja jestem bardzo dobrą, więc chciałam mu przy tym upale oszczędzić drogi pieszej. Wysadzimy go przed pierwszą lepszą willą. Dodasz, że ja jestem istotnie roztrzepana, że ciocia słusznie mnie łaje; ale w gruncie jestem doskonałą, lubo nieco trzpiotowatą i że przykro wam, gdy słyszycie, jak mi ciągle prawią reprymandy. Ponieważ oni mnie lubią, a ja dam im po gościńcu, to nie powiedzą nic. Dosyć już tego. Czy nie macie z czem innem do mnie wystąpić, tylko z tein ubolewaniem nad faktem spełnionym? Panie Lelio, jak ci się podo-