Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie wiem, jakim sposobem, ta wymiana spojrzeń wyzywających a niepewnych, wrzenie całej istoty naszej powstrzymujące nas oboje na miejscu, alternatywa zuchwalstwa i obawy, obezwładniająca mnie w stanowczej może chwili mojej awantury — wszystko, nawet czarna suknia atłasowa Grimani, jarzące słońce letnie, złocistemi promieńmi przenikając przez ciemne firanki jedwabne, w fantastycznym półmroku gasło u stóp naszych, godzina, atmosfera gorąca, powściągane bicie mego serca — wszystko, słowem, żywo przypomniało mi podobną scenę z mej pierwszej młodości: panią Blankę Aldini, w cieniu gondoli, magnetycznym wzrokiem przykuwającą jednę z mych stóp postawioną na łodzi, a drugą na wybrzeżu Lido. Uczuwałem takie samo zmieszanie, zaburzenie wewnętrzne, żądzę, gotową ustąpić miejsca takiemu samemu gniewowi. Czyżbym ja wówczas — pomyślałem — pożądał Blanki przez próżność, tak samo jak teraz pożądani Grimani przez miłość?
Nie można było teraz, śpiewając, wybiedz rezolutnie na pole, jak ongi wybiegałem na wybrzeża Lido, aby się zemścić za niewinną kokieteryę. Nic mi nie pozostało, — tylko usiąść; nie miałem innej zemsty pod ręką, tylko brzdąkać kwintami po fortepianie, strojąc go.
Przyznać trzeba, że ten sposób wywierania zemsty nie miał w sobie nic tryumfalnego. Niedostrzegalny uśmiech przebiegł po zakątkach ust si-