Strona:PL Sand - Joanna.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
90

— Dziękuję wam, mój chrzestny paniczu, za waszą dobroć dla mnię, i wybaczcie mi, jeźlim was obraziła.
W mowie wieśniaków téj okolicy to znaczy tyle, co przeproszenie, że nie można było godnie przyjąć gościa, lub że nie umiano się obejść z nim dość grzecznie według jego godności.
— Chwilę tylko zaczekaj moja kochana Joasiu, rzekł młody baron; będziesz teraz musiała nie jedno kupić, a może by ci ciężko było teraz dostać wszystkiego na kredyt. Oto masz coś na koszta uczty, którą będziesz musiała jutro wyprawić.
— O dziękuje mój chrzestny paniczu. Zatrzymajcie dla siebie. Może nie będziecie mieli na tyle, i zabrakło by wam w podróży, a mnie nie potrzeba wiele. Wszyscy mnię tu znają, i nie odmówią mi tego, czego potrzebuję.
— Joasiu, ty nie jesteś bogatą, a ja nim jestem, mam nawet pewne prawo zapłacenia koszta pogrzebu mojéj biédnéj mamki.
— Jak chcecie, chrzestny paniczu, odpowiedziała Joanna, która się obawiała popełnić niegrzeczność, gdyby się dłużéj przyjąć wzbraniała; ale to tego będzie za wiele.
— Resztę schowasz dla siebie, moja Joasiu!
— Dziękuje panu! Ale to złoto, a ja złota niechcę. Mówią u nas, że złoto tylko nieszczęście sprowadza.
— Czy tak? więc oto masz srebro!
— Dziękuję wam bardzo paniczu chrzestny. Tylko że niewiém ile to tego jest, coście mi dali. Ale ja kupię tego wszystkiego, co mi ciotka kazała, a resztę co zo-